Górski Zimowy Maraton Ślężański 2019 - białe, mordercze szaleństwo




Do Sobótki na górskie bieganie wyjeżdżam regularnie odkąd postanowiłem brać udział w biegach ultra. Przebiegłem na Ślęży kilkaset kilometrów w ciągu ostatniego roku, dlatego kiedy w internecie pojawiła się informacja, że w 12.stycznia 2019 roku odbędzie się czwarta edycja Górskiego Zimowego Maratonu Ślężańskiego, od razu wiedziałem, że muszę spróbować swoich sił w oficjalnym, górskim starcie na dystansie 43 km.

Przygotowania do startu

Wraz z moim kolegą Jankiem, zgłosiliśmy się niemal w tym samym czasie na listę startową GZMS i rozpoczęliśmy okres przygotowawczy do maratonu. Muszę przyznać, że kończąc okres roztrenowania, miałem gdzieś z tyłu głowy, że za niespełna trzy miesiące czeka mnie ciężka, zimowa przeprawa na 43 km górskiej trasie. Od razu postanowiłem trenować mocniej niż zazwyczaj w tym okresie. Starałem się szybko wrócić do formy sprzed Ultramaratonu Leśna Doba i czyniłem wszystko, aby moje treningi jakościowo nie odbiegały od tych wykonywanych wcześniej. W ciągu tygodnia robiłem szybsze akcenty, w plan treningowy wplatałem również interwały i treningi siłowe, a niedzielne poranki spędzałem na masywie Ślęży robiąc ok. 20-30 km górskiego wybiegania. 



Niestety im bliżej startu, tym bardziej czułem, że styczeń to jednak bardzo trudny czas na zbudowanie dobrej formy i przeczuwałem, że wydolnościowo nie jestem jeszcze przygotowany na 100%, dlatego na kilkanaście dni przed zawodami zmieniłem podejście i postanowiłem, że mój pierwszy, oficjalny górski maraton przebiegnę na luzie, bez zbędnej presji na wynik. Moim głównym celem była dobra zabawa i ukończenie rywalizacji w zdrowiu i bez niepotrzebnej kontuzji - jak się później okazało, o kontuzję wcale nie było trudno, gdyż w trakcie zawodów warunki na Ślęży były bardzo wymagające...

Przebieg rywalizacji na trasie GZMS

Do Sobótki pojechaliśmy z Jankiem w sobotę z samego rana. Odebraliśmy pakiety startowe, przebraliśmy się w specjalnie przygotowanej do tego strefie i wyczekiwaliśmy startu. W trakcie  ostatnich przygotowań dużo rozmawialiśmy i spotykaliśmy znajomych biegaczy, bo zawody na Ślęży były rozgrywane również na dystansie półmaratonu, dlatego wiele znajomych twarzy można było spotkać przed startem i na samej trasie.

Kilka minut przed 9:00 udaliśmy się na linię startu, czyli na  Przełęcz pod Wieżycą. W tym momencie zacząłem odczuwać małe poddenerwowanie, bo warunki na trasie zapowiadały się na naprawdę ciężkie. Byłem również świadomy, że trasa może mnie zaskoczyć mimo, że tak często tutaj trenuję...

Start!


Równo o 9:00 ruszyliśmy. Na trasie było bardzo, bardzo ślisko. Pierwsze kilometry gnałem z tłumem na początku stawki, ale czułem jak wiele energii tracę na mocne odpychanie się stopami od powierzchni pokrytej śliskim błotem pośniegowym... Na ok. 7 km zaczęło robić się bardzo stromo, a wraz ze wzrostem wysokości zaczęło pojawiać się również więcej śniegu. 



Na przysłowiowych "Ślężańskich schodkach" umiejscowionych na niebieskim szlaku prowadzącym na szczyt Ślęży, trzeba było znacznie zwolnić - śniegu było tam co nie miara! Wszyscy zawodnicy biegli lub szli jeden za drugim i wspinali się na te mordercze schody. W tym miejscu (na ok. 8 km) zaliczyłem przewrotkę - wywróciłem się, ale na szczęście nic mi się nie stało - uderzyłem tylko lewym kolanem w kamień i na siniaku się skończyło. Po przewrotce szybko się pozbierałem, otrzepałem śnieg i biegłem dalej.

Przez szczyt Ślęży dosłownie przemknęliśmy! Nie spędzaliśmy tam wiele czasu, bo od razu trzeba było zbiegać żółtym szlakiem w kierunku Przełęczy Tąpadła.

Warunki na trasie były zmienne - raz błoto, raz śnieg, a czasami porywisty wiatr. W tym dniu karty zdecydowanie rozdawała pogoda. Po minięciu półmetka, przebiegając ponownie przez Przełęcz pod Wieżycą, widziałem jak wielu biegaczy walczy na podejściu pod Wieżycę... Sam miałem myśli, żeby to wszystko rzucić w cholerę i wrócić się na półmetek, i odpuścić... Zaciskałem zęby i napierałem do góry pod Wieżycę wraz z innymi zapaleńcami tego sportu! Widziałem jak wielu z nas łapią skurcze w udach - wspomniana aura bardzo w tym procederze mięśniom pomagała.

Trasa GZMS


Samotność


Kilometry mijały, a ja czułem, że na trasie jestem sam. Samotność długodystansowca jest tak bardzo prawdziwa w trakcie takiego górskiego maratonu... Byłem kompletnie sam na sam ze swoimi myślami i ciałem. Było coraz trudniej... Wyczekiwałem punktów z gorącą herbatą i coca-colą żeby dać swojemu organizmowi dodatkowego kopa do działania. Starałem się stawiać jedną nogę przed drugą i wybawieniem w trudnych chwilach (między 30 a 35 km rywalizacji) był biegacz, do którego przyczepiłem się jak rzep! Biegłem za nim krok w krok! Pozwoliło mi to na kilka kilometrów zapomnieć o mokrych, rozjeżdżających się w topniejącym śniegu butach i zmęczonych już nogach.

Ból istnienia w trakcie podejścia na Wieżycę 


Ok. 5 km przed metą po raz kolejny nie widziałem żywej duszy. Sam dreptałem do celu. Wiedziałem, że mój kolega Janek jest przede mną w stawce i starałem się jeszcze wyrwać do przodu, aby zbliżyć się do niego jak najbardziej. Im bliżej mety, tym błoto zwiększało swoje gabaryty. Było mi już wszystko jedno, czy wbiegam w wielką kałużę czy nie - chciałem już dostać medal na mecie i odpocząć. 

Długo wyczekiwany moment w końcu nastał! Wbiegłem na metę Górskiego Zimowego Maratonu Ślężańskiego z czasem 4:36:26, co dało mi 77 miejsce OPEN na 241 startujących oraz 4 miejsce w kategorii M-20! Byłem prze szczęśliwy, kiedy piękny, ceramiczny medal zawisł na mojej szyi!

Meta!


Po chwil dotarło do mnie, że otarłem się o podium w mojej kategorii wiekowej. Byłem nieco zaskoczony faktem, że czas jaki uzyskałem pozwolił mi zająć tak dobre miejsce! Ciężkie chwile na trasie, które w dużej mierze zawdzięczałem trudnym warunkom panującym w tym dniu na Ślęży odeszły w niepamięć!  

Zimowy maraton? Tylko Ślęża!

Po starcie w GZMS stwierdziłem, że impreza ta, na stałe wpisuje się w mój kalendarz biegowy. Mimo bardzo ciężkich warunków na trasie, bieg był z najwyższej półki! Super organizacja, piękne widoki, śnieg na szczycie, grzane wino na mecie, dobry pakiet startowy, nie duża cena wpisowego - to tylko kilka rzeczy które sprawiły, że wracam na GZMS za rok! 

Myślisz o górskim maratonie w zimie? Górski Zimowy Maraton Ślężański jest dla Ciebie! Uwierz mi i sprawdź!

To jak, widzimy się za rok na Ślęży? 😊

Jednym słowem:

✅organizacja - celująca 👍
✅atmosfera zawodów -  bardzo dobra 👍
✅infrastruktura (parking, dojazd, biuro zawodów) - bardzo dobra 👍
✅trasa - bardzo wymagająca 👍
✅pakiet startowy - w dobrej cenie, czapka firmy ATTIQ oraz koszulka ATTIQ dla chętnych 👍
✅rekomendacja - POLECAM !!! 👍😊

ZabieganyfitTATA





Komentarze

  1. Wierzyca czy Wieżyca?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdecydowanie Wieżyca :) mój błąd :)

      Usuń
    2. To podpowiem, ze jeszcze jedno bledne wystapienie zostalo :).
      I czekam na relacje z TUT-a :).

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty