2. H2O Półmaraton Wrocław - mam to!


Po tegorocznym przetarciu na dystansie półmaratonu w Sobótce, przyszedł czas na chwile wytchnienia i odpoczynku wraz z rodziną podczas Świąt Wielkanocnych. Dwa dni spędzone wyłącznie z najbliższymi, bez biegania i bez siłowni okazały się owocne zarówno dla ducha, jak i dla ciała. Niestety zanim doszedłem do tego wniosku na mecie 2. H2O Półmaratonu Wrocław, byłem kompletnie innego zdania...

Bezpośrednio po świętach zaliczyłem imprezę firmową po której przez cały dzień dochodziłem do siebie - tak, picie drinków kompletnie mi nie służy... :) Na kolejnych treningach poprzedzających H2O Półmaraton czułem, że nic spektakularnego nie osiągnę, bo dopadło mnie przesilenie wiosenne i uczucie znużenia... Na treningach odczuwałem ciężar świąt oraz imprezy firmowej: nogi nie kręciły, wysokie tętno, a do tego wszystkiego jeszcze nagły wzrost temperatury... Chciałem zrobić życiówkę, a byłem pewien, że nic z tego nie wyjdzie. Jak się później okazało, byłem w błędzie! :)

Organizacja, trasa, pakiet startowy

H2O Półmaraton to już druga impreza z rzędu, organizowana przez Stowarzyszenie PRO-RUN WROCŁAW. Dokładnie 887 biegaczy zmierzyło się z piękną, malowniczą trasą i pokonało dystans 22 km i 97 m (atest PZLA).

Obsługa biegu była w całości zapewniona i zorganizowana przez Pro-Run. Szczerze przyznam, że cała organizacja i obsługa stała na najwyższym poziomie, co mile mnie zaskoczyło (tak, w przeszłości bywało różnie na mniejszych biegach...). 

Biuro zawodów umieszczone było przy stadionie Oławka na Wrocławskich Niskich Łąkach, otwarte było już w sobotę i w dniu biegu, czyli w niedzielę 08.04.2018. od wczesnego ranka do ostatniego zawodnika przed samym startem. Przed i po biegu można było napić się pysznej kawy, zaopatrzyć się w żele energetyczne lub inne gadżety firmy #DASHRADE - sam zakupiłem kilka żeli energetycznych tej firmy i jestem zachwycony! Nie boli mnie po nich brzuch, nie trzeba ich popijać i są naprawdę smaczne, polecam! :)



Pakiet startowy złożony był standardowo z: numeru startowego, wody mineralnej, piwa bezalkoholowego, przekąski od Sonko. Dodatkowo po założeniu karty stałego klienta w galerii Wroclavia, biegacze mogli otrzymać w ramach pakietu kolorową chustę, a za dodatkową opłatą dla organizatora, niebieską koszulkę z biegu.

Trasa 2. H2O Półmaratonu Wrocław była niesłychanie ujmująca. Start i meta biegu umieszczone były przy stadionie na Niskich Łąkach. Wszyscy biegacze mieli do przebycia, piękną trasę wiodącą przez przyległe do Wrocławia miejscowości. Profil trasy był bardzo przyjazny, zachęcający do robienia życiowych wyników. Jedynym minusem dla niektórych biegaczy może być fakt, że całą trasa była w całości narażona na mocne podmuchy wiatru i promienie słoneczne.


Po biegu wszyscy zawodnicy otrzymali oczywiście posiłek regeneracyjny oraz wodę mineralną.

Obok biegu głównego, rozgrywany był również Bieg Krasnala dla najmłodszych :)

Ciągła walka 

Po bardzo trudnym i wymagającym tygodniu, w końcu nadszedł czas startu. W dniu poprzedzającym walczyłem jak lew, żeby zregenerować moje ciało na 2. H2O Półmaraton Wrocław. W sobotni poranek udałem się do parku na 10 km bieg w czasie 50 minut, następnie pojechałem do klubu fitness, aby mocno się porozciągać i rollować mięśnie. Po tym wszystkim zamknąłem się na pół godziny w saunie - odkryłem, że sauna działa na mnie naprawdę odprężająco i dobrze wpływa na mój organizm przed zawodami! :)



Na stadion pojechałem w niedzielę już o 7:00 rano, aby się dobrze przygotować i rozgrzać. Start biegu był o 9:00.  Ustawiłem się w strefie czasowej, która prowadziła biegaczy na wynik 1:40:00. Wiedziałem, że to odważna decyzja, gdyż moja życiówka to 1:45:01. "No nic, jakoś dam radę" - pomyślałem. Stanąłem i ruszyłem.

Od pierwszego kilometra trzymałem się pacemakera, który przewodniczył naszej grupie. Początkowe 3 km biegłem 1 krok za kolegą z przyczepionymi balonikami do koszulki. Wmawiałem sobie, że będzie on zbierał wszystkie podmuchy wiatru, a ja będę bezpiecznie mknął w jego cieniu :) Niestety, podmuchy były tak silne, że i za nim je odczuwałem. Kolejne kilometry przemierzaliśmy już bark w bark. 

10 km na trasie H2O Połmaratonu

Można śmiało powiedzieć, że wraz pacemakerem długo prowadziłem grupę na czas 1:38:00. Praktycznie nie schodziliśmy ze średniego tempa 4:30/km - jak na moje możliwości to naprawdę dobry czas! 

Biegłem i odrzucałem wewnątrz wszystkie napływające myśli do głowy: "ohhho, idzie dobrze, może zrobię to 1:38:00.."; "ale wieje, pewnie zaraz opadnę z sił...i jeszcze to słońce..."; "pewnie zaraz mnie kolka chwyci...dobrze, że nie mam dziś słuchawek, przynajmniej słyszę, że inni też wokół mnie sapią..." - nie ma bata, żeby takie myśli nie przyszły Ci do głowy podczas długiego biegu... a jeśli dodatkowo czujesz, że jednak w nogach jest trochę siły, że masz szanse powalczyć o dobry rezultat to takie rozmyślanie na trasie jest niemal pewne. Czasem to dobrze, a czasem nie...

Walczyłem z wiatrem i słońcem oraz moją głową, aby się nie zagalopować... Niestety na 18 km (tak, znowu 18 km...) poczułem, że opadam z sił... Mój dzielny kolega z balonikami, z którym zdążyłem już zamienić kilka zdań, dopingował mnie i nawet żelem chciał się ze mną podzielić, abyśmy razem dotarli do mety z czasem poniżej 1:40:00. Walczyłem i jeszcze jeden kilometr razem przebiegliśmy. Później zwolniłem... Moje tempo spadło do ok. 5:00/km, a mój kompan zdążył mi tylko powiedzieć: "powodzenia, do zobaczenia na mecie".

Czułem, że przegrywam... Czułem, że przegrywam sam ze sobą. Widziałem jak balony z napisem 1:40:00 uciekają mi z przed nosa i się oddalają...

Po kilometrze niemocy zmieniłem podejście: "przecież życiowy czas i tak zrobię, więc nie masz co się martwić" - pomyślałem w głębi ducha i znów zacząłem szybciej człapać nogami. Nim się obejrzałem byłem już na rozśpiewanej mecie! 

Upragniony wynik - mam to!


Do upragnionej mety dotarłem z czasem 1:41:30, co pozwoliło mi poprawić się niemal o 4 minuty!
Zająłem 201 miejsce w kategorii OPEN (na 877 na mecie) oraz 32. w kategorii M-20.


Za linią mety nie myślałem już o tym, że mogło być jeszcze lepiej! Cieszyłem się i nadal się cieszę, że mimo przygotowań do czerwcowego ultramaratonu, udało mi się osiągnąć najlepszy czas na innym dystansie!

To jest magia biegania! Trenujesz, wstajesz wcześnie rano, starasz się cały czas, żeby wszystko w twoim kalendarzu i życiu było jak najlepiej zrobione tylko po to, aby na mecie stanąć z medalem na szyi, szczerze oraz pewnie w duchu sobie powiedzieć: walczyłem i wygrałem!

Walczcie i wygrywajcie każdego dnia! Warto się trochę wysilić i zmobilizować. Warto być szczęśliwym!

ZabieganyfitTATA















Komentarze

Popularne posty